Jest w „Pulp Fiction” scena usunięta, w której Vincent Vega tłumaczy, że jego zdaniem wszyscy ludzie dzielą się na fanów Presleya i Beatlesów. Oczywiście, wielbiciele Brytyjczyków mogą kochać Elvisa, i vice versa, ale jeśli by im przyłożyć pistolet do głowy, to każdy określi się po jednej albo po drugiej stronie. Podobny podział, moim zdaniem, funkcjonuje wśród miłośników komiksów spod szyldu Millarworld, z których jedni za najlepsze dzieło Marka Millara uważają „Kick-Ass”, a drudzy „Jupiter’s Legacy: Dziedzictwo Jowisza”. Gdyby ktoś mi przystawił lufę do głowy, opowiedziałbym się po stronie tych drugich.

Ameryka, rok 1932. Sheldon Sampson podążając na nękającymi go tajemniczymi snami, wyrusza wraz z bratem Walterem i grupą przyjaciół w podróż na wyspę, której nie ma na mapach i która, jeśli wierzyć doświadczonym marynarzom, nie ma prawa istnieć. Ku zaskoczeniu wszystkich, sny Sheldona okazują się prorocze. Łowcy przygód docierają na wyspę, gdzie zostają obdarzeni nadnaturalnymi mocami i stają się pierwszymi w historii superbohaterami.

Kilkadziesiąt lat później, w 2013 roku Sheldon i Walter oraz ich towarzysze z pamiętnej wyprawy, są legendami. Wciąż walczą o lepszy świat, choć coraz częściej różnią się w zdaniach na temat tego, jak należy to robić. Niestety, ich dzieci, również obdarzone supermocami, nie są zainteresowane kontynuowaniem rodzinnej tradycji superbohaterów. Wiodąc życie globalnych celebrytów tracą czas i pieniądze na zabawy oraz narkotyki. Do czasu.

Kiedy konflikt pomiędzy Sheldonem i Walterem osiąga apogeum, świat zmienia się na zawsze. Dawni towarzysze broni stają się wrogami, a władzę nad Stanami przejmują niedawni obrońcy kraju. Nastają mroczne dni. Nadzieja na ich zakończenie tkwi w dwójce wyrzutków i ich dziecku.

„Dziedzictwo Jowisza” to jak na razie najdłuższa, bo licząca 10 zeszytów, seria stworzona przez Marka Millara pod szyldem Millarworld. Co więcej, wydarzeń w niej jest tyle, że gdyby wyszła spod ręki innego, mniej oszczędnego w słowach autora, byłaby zdecydowanie dłuższa.

W cyklu „Jupiter’s Legacy” Millar połączył ze sobą wiele wątków i inspiracji. Mamy w nim hołdem złożony komiksowym bohaterom tzw. „Złotej Ery”, rodzinny dramat na miarę szekspirowskiej tragedii, opowieść o konflikcie pokoleń, odrobinę obyczajowej komedii, krytykę współczesnej polityki oraz solidną superbohaterską „nawalankę”. Wątków i bohaterów jest więc w „Dziedzictwie Jowisza” sporo, ale fabuła, wbrew pozorom, nie jest skomplikowana. To kolejna opowieść o tym jak dobre intencje doprowadzają do tragedii. Mark Millar w swoim scenariuszu nie odkrywa niczego nowego. Ba, w jego tekście nie brakuje naiwności, uproszczeń oraz przewidywalnych rozwiązań fabularnych. Jednak sama intryga przedstawiona jest na tyle dobrze, a bohaterowie na tyle ciekawi, że całość czyta się znakomicie.

« z 2 »

Być może „Dziedzictwo Jowisza” nie odniosłoby takiego sukcesu (seria jest jedną z najwyżej ocenionych w dorobku Millara), gdyby nie rysunki Franka Quitely’ego. Obaj panowie współpracowali już ze sobą na początku wieku przy serii „The Authority”, ale to właśnie „Jupiter’s Legacy” pozostaje ich najbardziej znanym a zarazem najlepszym wspólnym osiągnięciem. Komiks oszałamia graficznie już od pierwszych stron. Charakterystyczne projekty postaci, w połączeniu ze szczegółowymi rysunkami, w których nie brakuje dosłowności, czynią historię superbohaterów bardzo realistyczną, a tym samym bliższą czytelnikom. Quitely’emu udało się znakomicie oddać emocje kryjące się w scenariuszu Millara, a jednocześnie efektownie oddać rozmach superbohaterskich starć.

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to fakt, że tę zamkniętą historię wydawnictwo zdecydowało się opublikować w dwóch tomach. Wiem, że w podobny sposób „Dziedzictwo Jowisza” ukazało się za oceanem, a polska edycja jest odwzorowaniem amerykańskiej, ale nie zmienia to faktu, że moim zdaniem „Jupiter’s Legacy” zasługuje na integrala. Po pierwsze dlatego, że seria nie jest przesadnie długa, po drugie jej 10 zeszytów stanowi zamkniętą całość, a po trzecie, oczekiwanie na premierę drugiego tomu będzie zwyczajnie nieznośne.

Seria „Jupiter’s Legacy: Dziedzictwo Jowisza” ukazuje się nakładem wydawnictwa Mucha Comics.

Leave a Reply