Wreszcie, dzięki wydawnictwu Kurc polscy czytelnicy mogą zapoznać się z komiksem „Snowpiercer”, który na rynku frankofońskim uznawany jest za żelazną klasykę. I choć od jego pierwszego wydania minęły blisko cztery dekady, album nic a nic się nie zestarzał. Paradoksalnie, dziś jest bardziej aktualny niż w dniu swojej premiery.

Akcja „Snowpiercera” przenosi nas do niedalekiej przyszłości. W wyniku katastrofy świat zamienił się w lodową pustynię, a jedyni ocaleli ludzie żyją w liczącym tysiąc i jeden wagonów pociągu. Tytułowym Snowpiercerze. Maszyna cały czas musi pędzić przed siebie, gdyż w ten sposób produkuje energię niezbędną do utrzymania życia na pokładzie. Jeśli się zatrzyma, wszyscy zginą.

Pasażerowie pociągu walczą nie tylko o przetrwanie, ale również między sobą, a odległość od lokomotywy zamieszkiwanego przez nich wagonu określa ich status społeczny. Im bliżej, tym lepiej, im dalej, tym większa bieda i niższa pozycja na społecznej drabinie. Pewnego dnia na pokładzie Snowpiercera dochodzi do rzeczy niespotykanej. W połowie pociągu pojawia się Proloff – uciekinier z jednego z najdalszych wagonów i weteran nieudanej rewolucji sprzed lat. Incydent staje się początkiem dramatycznych wydarzeń, które zmienią życie wszystkich pasażerów Snowpiercera.

Fabuła komiksu Jacquesa Loba i Jean-Marca Rochette’a opiera się na prostym pomyśle, ale twórcy wykorzystują go do maksimum. „Snowpiercer” to metaforyczna opowieść o klasowych podziałach i konfliktach jakie one powodują. Konfliktach, które w realnym świecie w ostatnich latach przybrały na sile i gwałtowności. Ten album to, jednak, nie tylko uproszczona choć trafna analiza problemów społecznych. To także rozprawa na temat tego jak ludzie zachowują się w sytuacjach ekstremalnych i jak bardzo nie potrafią nie ze sobą współpracować. Pokład Snowpiercera to miejsce, gdzie sąsiadują ze sobą ogromna bieda i wielkie bogactwo, głód i przepych ponad miarę, upokarzająca, bydlęca egzystencja z rozpustą i dekadencją. I ci co mają dobrze, zrobią wszystko, żeby ci co mają źle, im tego nie zabrali. Bo taki ekstremalny podział ludzi, to również jeden ze sposobów sprawowania i utrzymania władzy.

Najbardziej proroczą wizją przedstawioną przez Loba było pokazanie nierówności pomiędzy bogatymi i biednym skazanymi na dzielenie wspólnej, zamkniętej przestrzeni. Dziś świat jest równie mały jak ten pociąg. Najbiedniejszych mieszkańców Sudanu dzieli zaledwie sześć godzin lotu samolotem od najbogatszych Europejczyków – mówił w jednym z wywiadów rysownik Jean-Marca Rochette.

Ta dystopijna wizja przyszłości robi ogromne wrażenie, również dlatego, że Jacques Lob wiarygodnie przedstawił jak mogłoby wyglądać życie na pokładzie takiego pociągu. Wędrując wspólnie z bohaterami przez skład poznajemy przedstawicieli religii wyznających wiarę w świętą lokomotywę, dowiadujemy się jak pasażerowie zdobywają pożywienie i jak spędzają czas. Bez zaskoczenia odkrywamy, że alkohol i narkotyki, nawet po apokalipsie, to wciąż najpopularniejsze sposoby ucieczki od trudów codzienności, a najstarszy zawód świata jest zawsze w cenie.

W wąskich korytarzach pociągu nie ma żadnych skrótów, droga jest jedna. Ażeby gdziekolwiek dojść, musisz poruszać się do przodu. Ciała zderzają się o inne ciała, pot miesza się z krwią. […] W tym niezwykle intensywnym konflikcie kryje się mnóstwo przeróżnych emocji – radość, smutek, miłość czy przyjemność – wyjaśnia koreański reżyser Bong Jon-Hoo, autor oscarowego „Parasite”, który w 2013 roku zrealizował na podstawie komiksu film „Snowpiercer. Arka przyszłości”.

Historia przedstawiona jest w znakomitych, czarno-białych rysunkach Jean-Marca Rochette’a, twórcy znanego już polskim czytelnikom z komiksu „Wilk” wydanego przez Marginesy. Rezygnując z koloru Rochette mistrzowsko oddał beznadziejność utopijnej rzeczywistości, w której krystaliczna biel martwego świata kontrastuje z zepsuciem toczącym ostatnich przedstawicieli ludzkiej cywilizacji.

„Snowpiercer” jest dziełem, które nic a nic nie straciło ze swojej świeżości i aktualności. Od strony formalnej i wizualnej nie odstaje od współczesnych mu komiksów. Fabularnie niezmiennie zmusza do refleksji, ale też wciąż inspiruje czego dowodem są jego dwie adaptacje.

W 2013 roku komiks na duży ekran przeniósł wspomniany wcześniej Bong Jon-Hoo. Jego film podbił serca krytyków, a w Korei Południowej, rodzinnym kraju reżysera, zobaczyło go prawie 9,5 miliona widzów. Szanse na wielki komercyjny sukces filmu utrącił Harvey Weinstein. Firma skompromitowanego dziś producenta podjęła się dystrybucji obrazu w USA. Weinstein domagał się jednak od reżysera gruntownego przemontowania filmu na co Bong Jon-Hoo się nie zgodził. W odpowiedzi Weinstein ograniczył dystrybucję „Snowpiercera” tylko do kin arthouse’owych, których za oceanem nie ma wiele, a jeśli już są, to tylko w dużych miastach. Co prawda entuzjastyczne przyjęcie obrazu przez krytyków spowodowało, że po kilku tygodniach od premiery zmienił zdanie, ale rekordów box office’u w USA „Snowpiercer” już nie pobił.

Także w Polsce obraz nie cieszył się wielką popularnością. Jest więc duża grupa osób, która „Snowpiercera. Arki przyszłości” jeszcze nie widziała. Jeśli jesteś jedną z nich, koniecznie to zmień. Film koreańskiego reżysera można bez problemu obejrzeć w serwisach vod.

Artystyczny, ale i do pewnego stopnia finansowy sukces „Snowpiercera. Arki przyszłości” sprawiły, że komiksem zainteresowali się producenci telewizyjni. W 2015 roku firma Tomorrow Studios kupiła prawa do realizacji serialu na podstawie filmu. Rok później cykl trafił pod skrzydła telewizji TNT, gdzie rodził się długo i w bólach (dwukrotnie zmieniono showrunnerów i reżyserów odcinków pilotażowych), ale ostatecznie w maju trafił na antenę, gdzie zgromadził średnią widownię na poziomie 2,5 miliona widzów. Krytycy, co prawda, marudzili, ale szefowie TNT jeszcze w czerwcu podjęli decyzję o przedłużeniu produkcji o kolejny sezon. W Polce serial możecie oglądać na platformie Netflix.

„Snowpiercer” wciąż żyje również w komiksowych planszach. Album Jacquesa Loba i Jean-Marca Rochette’a doczekał się trzech kontynuacji zilustrowanych również przez Rochette’a, ale napisanych już kolejno przez Benjamina Legranda i Oliviera Bocqueta (Jacques Lob zmarł w 1990 roku na raka). Natomiast w latach 2019 i 2020 ukazały się dwa tomy minicyklu „Le Transperceneige: Extinctions” napisanego przez Matza a zilustrowanego również przez Rochette’a, będącego prequelem „Snowpiercera”.

Jak dla mnie „Snowpiercer” to jedna z najważniejszych komiksowych premier tego roku. Album wciąż aktualny, świeży i nie pozostawiający nikogo obojętnym. Jeśli jeszcze po niego nie sięgnęliście, wiecie co robić.

Leave a Reply