Ed Brubaker i Sean Phillips tworzą mój ulubiony amerykański duet komiksowy. Współpracują ze sobą nieprzerwanie od kilkunastu lat, a premiera każdego ich wspólnego albumu jest wydarzeniem. Nie inaczej było z „The Fade Out” – mroczną opowieścią o Hollywood z czasów niesławnego „polowania na czarownice”.

Bohater komiksu Charlie Parish – to jeden z tysięcy scenarzystów pracujących w Hollywood. Kiedyś miał szansę na sławę i uznanie. Zdobył nawet nominację do Oscara, ale wojna zniszczyła zarówno jego życie, jak i karierę. Dręczony koszmarami z przeszłości zapomnienia szuka w alkoholu. Po jednej z szalonych imprez budzi się z potwornym kacem i pustką w głowie. W salonie wynajętego przez studio domku znajduje zwłoki Valerie Sommers, młodej wschodzącej gwiazdy filmowej. W panice ucieka, zacierając za sobą ślady swojej bytności. Wkrótce dowiaduje się, że sprawą zajęła się już ochrona wytwórni, a śmierć aktorki przedstawiono jako samobójstwo. Parish dochodzi do wniosku, że za tą tragedią musi kryć się jakaś tajemnica. Chciałby ją rozwikłać, ale boi się, że on sam mógł przyczynić się do śmierci Valerie, tylko tego nie pamięta.

Powyższe streszczenie to zaledwie wstęp do rozpisanej na ponad 350 stron mrocznej historii utrzymanej w klimatach doskonale znanych miłośnikom twórczości duetu Brubaker-Phillips. Panowie poznali się na przełomie wieków podczas pracy nad nominowaną do nagrody Eisnera miniserią „Scene of the Crime”. Rysunki do niej wyszły, co prawda, spod ręki Michaela Larka, ale Sean Phillips znakomicie pokrył je tuszem. Była to krótka, zaledwie czteroodcinkowa historia o prywatnym detektywie opowiedziana w konwencji czarnego kryminału, z charakterystyczną dla tego gatunku narracją w pierwszej osobie. Szybko się okazało, że Brubaker i Phillips doskonale odnajdują się w tej konwencji i w 2003 roku obaj artyści spotkali się ponownie, tworząc pierwsze autorskie dzieło zatytułowane „Sleeper”. Trzy lata później powołali do życia swoją najgłośniejszą serię „Criminal” – uhonorowaną dwoma nagrodami Eisnera antologię kilkuzeszytowych historii kryminalnych rozgrywających się w fikcyjnym mieście Center City. W 2008 roku powstało „Incognito”, przewrotna opowieść o objętym programem ochrony świadków superzłoczyńcy, a cztery lata później doskonale znane wszystkim „Fatale”.

„Scene of the Crime” i „Criminal” to rasowe kryminały, „Sleeper” i „Incognito” to opowieści sensacyjne z domieszką superbohaterską, a „Fatale” to horror z rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Łączy je, poza nazwiskami twórców, fakt, że wszystkie utrzymane są w stylistyce noir.

„The Fade Out” kontynuuje tę tradycję. To kolejna kryminalna opowieść w dorobku Eda Brubakera, ale pierwsza, jak mówi autor, tak osobista. Jego wujek John Paxton był scenarzystą, który rozpoczął swoją pracę w Hollywood w połowie lat 40. ubiegłego wieku. Spod jego ręki wyszedł scenariusz głośnej adaptacji „Żegnaj laleczko” Raymonda Chandlera, kontrowersyjnego w swoim czasie „Dzikiego” z Marlonem Brando. czy znakomitego „Ostatniego brzegu” Stanleya Kramera. Jego żona, Sarah Jane Paxton, przez długie lata pracowała w dziale PR w wytwórni 20th Century Fox. Ed Brubaker uwielbiał słuchać ich opowieści o latach spędzonych w branży filmowej. A szczególnie o czasach niesławnego „polowania na czarownice”, kiedy w imię walki z komunizmem w Hollywood w okrutny sposób niszczono ludzi i kariery.

25 listopada 1947 roku opublikowano niesławną „czarną listę Hollywood”. Znalazło się na niej 10 nazwisk, członków i sympatyków partii komunistycznej, który odmówili zeznań przez senacką Komisją ds. Działalności Antyamerykańskiej, wśród nich reżysera Edwarda Dmytryka oraz scenarzysty Daltona Trumbo. W kolejnych latach „dołączyli” do nich m.in.: pisarz Dashiell Hammett (autor „Sokoła maltańskiego”), dramaturg Arthur Miller (twórca głośnej „Śmierci komiwojażera”), Irwin Shaw (autor powieści „Pogoda dla bogaczy”), a nawet Charles Chaplin. Umieszczenie nazwiska na „czarnej liście” automatycznie oznaczało zakaz pracy. Wielu z napiętnowanych w ten sposób artystów zostało zmuszonych do emigracji, wielu, jak Trumbo i Hammett, trafiło do więzienia. Hańbiąca lista przetrwała do roku 1960, a dziś jej powstanie uznawane jest za jedną z czarnych kart amerykańskiej historii.

« z 3 »

Akcja „The Fade Out” rozgrywa się w ciągu kilku tygodni roku 1948. Czarna lista już funkcjonuje, a Fabryką Snów rządzi strach. Strach przed fałszywymi oskarżeniami i anonimowymi donosami mogącymi zrujnować życie i karierę. Choć główny wątek „The Fade Out” to intryga kryminalna, w scenariuszu komiksu – tak jak w dobrej powieści – nie brakuje licznych wątków pobocznych i drugoplanowych bohaterów, z których każdy ma historię do opowiedzenia. Wszystkie razem składają się na skomplikowany, a przede wszystkim przerażający wizerunek Hollywood, który w interpretacji Eda Brubakera jawi się jak jeden z kręgów piekielnych. Przeklęte miejsce, w którym nie ma uczuć, tylko interesy. Gdzie ludzie gotowi są do najgorszych czynów, byle choć na chwilę znaleźć się w blasku sławy, a potężni właściciele wytwórni filmowych zachowują się jak stojący ponad prawem gangsterzy.

Brubaker zabiera czytelników za kulisy Fabryki Snów. Do brudnego, odrażającego świata przemocy, zbrodni, seksu i wielkich pieniędzy, za które możesz mieć wszystko. Świata, w którym kariery rodzą się nie dzięki talentowi, ale dzięki kłamstwom, zakulisowym układom, upokarzającym relacjom i cynicznym zagrywkom PR-owym. Oczywiście, taki wizerunek świata „sławnych i bogatych” nie jest niczym nowym, ale Brubaker i Phillips nakreślili go w niezwykle przekonujący i działający na wyobraźnię sposób.

„The Fade Out” to najbardziej dopracowany scenariusz w dotychczasowym dorobku Eda Brubakera. Nie brakuje w nim charakterystycznych dla autora retrospekcji, rozbudowanej narracji (tym razem zarówno w pierwszej jak i trzeciej osobie) i znakomitych dialogów. Pełna niespodzianek intryga trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, choć rozwiązanie zagadki śmierci Valerie Summers nie wszystkich musi zadowolić.

Chcąc uczynić swoją opowieść jak najbardziej realistyczną, Brubaker wplótł do scenariusza wiele prawdziwych postaci oraz odniesień do autentycznych wydarzeń. W kadrach „The Fade Out” pojawiają się Clark Gable, Dashiell Hammett, Humphrey Bogart czy Ronald Reagan, a w rozmowach bohaterów przywoływane są takie osoby jak Hedda Hopper (ówczesna redaktorka poczytnych „kolumn z ploteczkami i zajadła antykomunistka) oraz jej zaciekła rywalka Louella Parsons (o której mówiono, że pomogła magnatowi Williamowi Randolphowi Hearstowi zatuszować jego zaangażowanie w śmierć wpływowego filmowca Thomasa H. Ince’a). Komiks pełen jest mniej lub bardziej widocznych smaczków nawiązujących do czasów, o których opowiada. Ed Brubaker poświęcił aż dwa lata na gruntowny „research”, zanim przystąpił do pisania scenariusza. Obok książek poświęconych historii Hollywood, autor przeczytał również wszystkie scenariusze odziedziczone po Johnie Paxtonie oraz liczne wycinki prasowe z tamtego okresu poświęcone jego filmom. Jak sam przyznaje, te ostatnie najlepiej pozwoliły mu poczuć oraz zrozumieć „klimat” czasów i miejsca, o którym chciał opowiedzieć.

I ten klimat czuć na każdej stronie komiksu. W kadrach „The Fade Out” znakomicie odtworzono Hollywood końca lat 40. ubiegłego wieku. Sean Phillips przygotowując się do rysowania serii, zapoznał się z tysiącami archiwalnych zdjęć, plakatów, ogłoszeń i gazet. Pracując nad kadrami starał się odtwarzać miejsca, w których rozgrywa się akcja komiksu, w sposób jak najbliższy temu, jak wyglądały albo mogły wyglądać 70 lat temu. Formalnie „The Fade Out” jest komiksem bardzo tradycyjnym. Wszystkie plansze albumu podzielone są na charakterystyczne dla duetu Brubaker-Phillips trzy poziome części. W ich ramach zmieniają się oczywiście wielkości oraz układ kadrów, ale schemat przez całą historię pozostaje ten sam. Nie znajdziemy w „The Fade Out” dwustronicowych panoram i czy pełnostronicowych rysunków, które pojawiały się w „Fatale”.

« z 2 »

Jeśli dotarliście aż dotąd, to z pewnością przeczytacie jeszcze kilka słów na temat okoliczności powstania opisywanej miniserii. Po zakończeniu prac nad „Fatale” Brubaker i Phillips rozważali narysowanie kolejnej opowieści w stylistyce noir albo historii science-fiction. Początkowo skłaniali się ku temu drugiemu pomysłowi, ponieważ obawiali się, że „The Fade Out” niekoniecznie musi okazać się rynkowym sukcesem. Tak się jednak złożyło, że w tym czasie obaj autorzy podpisali lukratywny 5-letni kontrakt na wyłączność z wydawnictwem Image Comics. Wśród jego zapisów znalazła się gwarancja dająca im możliwość stworzenia jednej serii komiksowej bez konieczności uzyskania zgody wydawcy. Obaj zdecydowali, że to doskonała okazja, by napisać i narysować dzieło komercyjnie ryzykowne, za jakie uznawali „The Fade Out”.

Miniseria zadebiutowała na rynku 20 sierpnia 2014 roku i spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem czytelników. W ciągu zaledwie jednego dnia sprzedano cały nakład pierwszego zeszytu, czyniąc go najlepiej sprzedającym się dziełem w dorobku duetu Brubaker-Phillips. Cykl docenili również krytycy, czego potwierdzeniem była przyznana mu w ubiegłym roku nagroda Eisnera.

„The Fade Out” pierwotnie ukazało się w 12 zeszytach. Te zostały później zebrane w trzech miękkookładkowych edycjach TPB. Osobiście polecam jednotomowe wydanie deluxe w twardej oprawie, na lepszym papierze i z dodatkami. Swoje kupiłem w jednym z polskich sklepów za 170 złotych, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi koszt nabycia i przesyłki na amerykańskim Amazonie.

Przyznaję, że jestem fanbojem twórczości Eda Brubakera i Seana Phillipsa. Mam nadzieję, że jeśli po lekturze tego tekstu zdecydujecie sięgnąć się po „The Fade Out”, również dołączycie do tego fanklubu. Tymczasem Ed Brubaker i Sean Phillips pracują już nad nową serią „Kill or be Killed”. Jej bohaterem jest młody student Dylan, który zostaje uratowany przed śmiercią przez demona. Jednak ocalenie ma wysoką cenę. Jeśli chce żyć, Dylan musi co miesiąc kogoś zabić. Pierwszy zeszyt cyklu ukazał się w sierpniu ubiegłego roku i, oczywiście, został wyprzedany.

W cyklu „Z mojej półki” przedstawiam komiksy ze swojej kolekcji, które jeszcze nie doczekały się wydania na naszym rynku, a zasługują na to, by je znać.

.

Leave a Reply