„Zasada Trójek” Spell [RECENZJA]

Od czasu wydanego w 2014 roku „Ostatniego przystanku” Tomasz Grządziela, znany również jako Spell, pozostaje dla mnie twórcą, którego komiksy czytam jak leci. Są wśród nich rzeczy bardzo udane jak „Przygody Stasia i Złej Nogi”, nie brakuje też takich, które pozostawiły mnie z uczuciem niedosytu, czego najlepszym przykładem jest „Wszechksięga”, ale wszystkie, z różnych względów, zasługują na uwagę. Jego najnowszy komiks „Zasada Trójek” to dzieło kompletne. Album, który porywa oszałamiającą szatą graficzną, ale nie rozczarowuje od strony fabularnej. Komiks przez duże „K”, którego wstyd nie znać.
Tytułowa Zasada Trójek to miasto, w którym toczy się akcja komiksu. Miasto absolutnie wyjątkowe i niepodobne do żadnego jakie znacie. Tak samo jak jego mieszkańcy. Jednymi z nich są Rubin i Honor. Pierwszy jest sztukmistrzem, czarodziejem utrzymującym się toczenia magicznych pojedynków. Drugi pracuje jako stylista, albo raczej „czesacz” włosów bankiera telepaty (wiem, brzmi dziwnie, ale ma sens). Mają dość swojego życia i pragną odmiany, dlatego planują wyprowadzkę do innej dzielnicy. Zanim to zrobią, Rubin musi tylko stoczyć jeszcze jeden, ostatni pojedynek…
Praca nad „Zasadą Trójek” zajęła Grządzieli ponad cztery lata, ale efekt tego wysiłku jest zniewalający. Spell powołał do życia autonomiczny świat pulsujący energią i nieustannie zaskakujący nieoczekiwanymi pomysłami. Podążając za Honorem i Rubinem czytelnik coraz głębiej wchodzi w rzeczywistość, w której wszystko jest możliwe. Sam łapałem się na tym, że wielokrotnie przerywałem lekturę, żeby dokładnie przypatrzeć się temu co dzieje się w tle przygód bohaterów. Jak działa miejska poczta, system bankowy, a nawet palnik od „kuchenki”. Ilość pomysłów jakie udało się Spellowi upchnąć na blisko 200 stronach albumu imponuje i budzi podziw dla kreatywności autora.
Spell stworzył opowieść, którą udźwignąć mógł tylko komiks. W „Zasadzie Trójek” właściwie nie ma żadnych ograniczeń. Tu wszystko jest możliwe. Wszystko ma sens i nie dziwi. A co najważniejsze, dzięki temu, że to komiks, można to wszystko wiarygodnie przedstawić i pokazać. I to działa!
Stworzony przez Spella świat jest nie tylko oryginalny, ale również tyle uniwersalny, że przy dobrych wiatrach „Zasada Trójek” ma szansę z powodzeniem zaistnieć na zagranicznych rynkach. I wierzę, że tak się stanie.
Komiks zniewala oprawą graficzną, ale nie rozczarowuje również scenariuszowo. Fabuła albumu jest prosta, ale dotyka poważnych spraw. „Zasada Trójek” to opowieść o miłości, chorobliwej ambicji i poświęceniu zwieńczona wzruszającym finałem. Co prawda Spell nie mówi nam tu nic, czego byśmy nie wiedzieli, ale robi to w sposób absolutnie porywający.
„Zasada Trójek” to najmocniejszy, jak na razie, kandydat do miana polskiego komiksu roku. I najlepszy album w karierze Spella. Bierzcie, czytajcie i oglądajcie go wszyscy, bo druga taka premiera prędko się nie zdarzy.