„Stumptown” Rucka i Southworth [RECENZJA]

Greg Rucka to obok Eda Brubakera jeden z moich ulubionych amerykańskich scenarzystów komiksowych. Obu autorów łączy zamiłowanie do kryminałów, ale też umiejętność konstruowania wciągających historii. Wydany niedawno „Stumptown” jest jedną z nich.
Greg Rucka to twórca doskonale znany polskim czytelnikom. Autor znakomitych serii „Lazarus”, „Za królową i ojczyznę”, „Whiteout” i współtwórca niezłego „Gotham Central” w ciągu kilkudziesięciu lat kariery dał się poznać jako sprawny scenarzysta, z uchem do dialogów i talentem do wymyślania pełnokrwistych kobiecych postaci. W „Stumptown” odnajdziecie wszystkie te atuty.
Akcja komiksu rozgrywa się w Portland, w Oregonie, mieście, w którym Greg Rucka mieszka od lat z żoną i dwójką dzieci. Bohaterką „Stumptown” jest Dex Parios, prywatna detektyw i… hazardzistka. Ta ostatnia słabość sprawia, że Dex musi przyjąć propozycję nie do odrzucenia. W zamian za umorzenie długów w kasynie zgadza się odnaleźć zaginioną wnuczkę właścicielki domu gry. Niestety, krótko po przyjęciu zlecenia ktoś próbuje ją zabić, a sprawa ze skomplikowanej staje się śmiertelnie niebezpieczna.
„Stumptown” to klasyczny czarny kryminał inspirowany twórczością takich mistrzów gatunku jak Dennis Lehane, Robert B. Parker czy Raymond Chandler. W komiksie znajdziecie pełną niespodzianek zagadkę kryminalną, galerię fantastycznych postaci oraz całkiem pokaźną dawkę czarnego humoru. Jednak największym atutem serii jest sama Dex Parios – skomplikowana twardzielka w typie Jessiki Jones znakomicie przedstawiona przez Ruckę. Dex jest nie tylko detektywem, ale również opiekunką swojego opóźnionego w rozwoju brata, otwartą biseksualistką, a przede wszystkim osobą z wielkim dystansem do siebie. Trudno jej nie lubić i jej nie kibicować, dlatego też już od pierwszych stron komiksu – rozpoczynającego się od próby zabójstwa bohaterki – trzymamy za nią kciuki.
Seria chwyciła mnie za serce również swoim realizmem. Kryminalna intryga jest skomplikowana, ale nie przekombinowana, a przede wszystkim oparta na emocjach i bohaterach. Dodatkowo, rozgrywa się znakomicie odwzorowanych przez Matthew Southwortha rzeczywistych lokacjach. Prawie wszystkie przedstawione w komiksie miejsca i budynki istnieją naprawdę, co całej historii dodaje autentyczności i wiarygodności. A na matowym, grubym papierze (identycznym jak w „Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny”) rysunki Southowrtha prezentują się znacznie lepiej niż na wszechobecnej dziś kredzie.
„Stumptown” to solidny komiksowy kryminał w duchu twórczości Eda Brubakera i Seana Phillipsa. Sprawnie napisany, znakomicie zilustrowany i fabularnie intrygujący. Jeśli „Criminal” jest jednym z Waszych ulubionych komiksów, „Stumptown” na pewno was nie rozczaruje. A jeśli po przeczytaniu komiksu będzie mieli ochotę na więcej, polecam serial na jego podstawie. Niebawem ma powstać drugi sezon.
.
.