„Stolp” Daniela Odiji i Wojciecha Stefańca miał być wydarzeniem. Jednak komiksowy debiut uznanego pisarza zilustrowany przez znakomitego grafika rozczarowuje.
Akcja „Stolpa” przenosi czytelników do Bardo „miasta bez końca”. Z wielkiego potopu jaki zniszczył Ziemię, ocalało tylko to jedno miejsce. Tam schronienie znaleźli ostatni ludzie. Tam też próbowali odbudować zniszczoną cywilizację. Bez powodzenia. Dotknięta przekleństwem bezpłodności i odżywiająca się chemicznymi pigułkami ludzkość nieuchronnie wymiera. W takim świecie mieszka tytułowy Stolp. Enigmatyczny mężczyzna widzący więcej niż inni oraz skrywają nie jedną tajemnicę.
„Stolp” zapowiadany jest przed wydawcę jako „futurystyczna antyutopia” oraz „eksperymentalny kryminał”. Niestety, są to obietnice mocno na wyrost. O ile antyutopijnych wątków w komiksie nie brakuje, to kryminału w nim nie uświadczyłem. Jednak to dopiero pierwszy tom, zatem może pojawi się w kolejnych.
Na razie „Stolp” sprawia wrażenie bełkotliwego kolażu pomysłów znanych z innych dzieł. W świecie przyszłości stworzonym przez Odiję pobrzmiewają echa Miasta znanego z kadrów serii „Transmetropolitan”, pomysł bezpłodnej ludzkości został już wiarygodnie i sugestywnie przedstawiony przez P.D. James w głośnej powieści „Ludzkie dzieci”, a całość przypomina nieco „Nagi lunch” Davida S. Burroughsa.
.
Oczywiście, twórcy mogą i powinni się nawzajem inspirować, ale po lekturze „Stolpa” mam wrażenie, że w tym komiksie tak naprawdę nic więcej nie ma. Główny bohater wciąż pozostaje dla mnie zagadką, a motywy działania kluczowych postaci nadal są niezrozumiałe. Jako czytelnik w ogóle nie czuję się ani wciągnięty w świat wymyślony przez Odiję ani, co gorsza, nie jestem zainteresowany lepszym jego poznaniem.
Jedyny, jak na razie, powód, dla którego warto po „Stolpa” sięgnąć to rysunki Wojciecha Stefańca. Ale to można powiedzieć właściwie o każdym komiksie firmowanym jego nazwiskiem. Autor głośnych albumów „Noir” oraz „Ludzie, którzy nie brudzą sobie rąk” zilustrował scenariusz Daniela Odiji sugestywnymi, niedopowiedzianymi rysunkami, które co prawda nie naprawiają mętnej fabuły, ale czynią komiks zapamiętywalnym.
Finał pierwszego tomu (całość zaplanowana jest na cztery) sugeruje, że za scenariuszowym bałaganem kryje się jakaś konkretna historia, a głównemu bohaterowi może jednak o coś chodzić. Być może po lekturze drugiej części stwierdzę, że dzieło Odiji i Stefańca jest wybitne. Na razie jednak, stawiam je na półce podpisanej „artystyczne porażki”.
Seria „Bardo”, której „Stolp” jest pierwszym tomem ukazuje się nakładem Wydawnictwa Komiksowego.