Kiedy w sierpniu 2020 roku Ed Brubaker i Sean Phillips zapowiadali cykl „Reckless” przewidywali, że zamknie się on w trzech tomach. Najwyraźniej praca nad nim szła autorom jak po maśle, bo przez dwa lata stworzyli nie trzy, ale aż pięć części komiksu. I nie jestem pewien, czy to już koniec.

„Reckless” przenosi czytelników do słonecznej Kalifornii lat 80. ubiegłego wieku. Głównym bohaterem serii jest Ethan Reckless – były agent FBI po przejściach, surfer, właściciel kina i miłośnik starych filmów, a przy okazji człowiek podejmujący się różnych nietypowych zleceń. Ethan jest jednocześnie detektywem, windykatorem i negocjatorem, a kiedy sytuacja tego wymaga potrafi również dać w mordę i chwycić za broń.

W pierwszym tomie pomagał Rainy, dziewczynie, z którą łączyła go trudna przeszłość. W drugiej podejmuje się odnalezienia zaginionej przed laty siostry swojej dziewczyny. Jedynym tropem jest jej udział w niszowym horrorze zrealizowanym w latach 70. przez nieistniejące już studio. Przyjmując tę sprawę Ethan jeszcze nie wiem, że cena, jaką będzie musiał zapłacić za prawdę okaże się niezwykle wysoka. 

Ed Brubaker i Sean Phillips są autorami komiksów, z których wiele stoi na mojej półce z podpisem „ulubione”. Ich opus magnum pozostaje dla mnie „Zaćmienie”, ale uwielbiam również „Criminal” – cykl, do którego autorzy co i rusz wracają. „Reckless” na tę półkę nie trafi, bo choć to cykl dobry, to jednak nie tak udany jak wcześniej wymienione.

Nie zrozumcie mnie źle. Obie części „Reckless” to świetne komiksy rozrywkowe. Dobrze napisane i znakomicie zilustrowane oraz pokolorowane. Jednak nie są tak dopracowane i przemyślane jak „Zaćmienie” czy najlepsze odsłony „Criminal”.

We wstępie wspomniałem, że autorzy w dwa lata wydali aż 5 tomów „Reckless”. Brubaker w wywiadach sam przyznawał, iż w pandemii potrzebował ucieczki od stresów codzienności, tę zaś zapewniała mu praca. A, że Sean Phillips rysuje bardzo szybko, a sam Brubaker na brak pomysłów nie narzeka, to zamiast planowanych trzech powstało pięć tomów. Nie bez znaczenia na pewno był fakt, że każdy kolejny okazywał się wydawniczym sukcesem.

I tu dochodzimy do problemu jaki mam z tym cyklem. Lekturze „Reckless” (a przeczytałem już wszystkich pięć tomów) zawsze towarzyszy mi wrażenie, że komiks został stworzony w pośpiechu. Scenariusz każdego został napisany z wykorzystaniem tematów, którymi Brubaker zajmował się już z powodzeniem w przeszłości czy to w „Fatale” (mroczne kulty) czy „Zaćmieniu” (kulisy branży filmowej) czy wreszcie w „Criminal” (gdzie przeszłość często dogania bohaterów, podobnie jak Ethana). Dodatkowo te fabuły są stworzone w manierze „brubakerowskiej” czyli z rozbudowanymi monologami głównego bohatera, sporą dawką przemocy oraz czarnego humoru i obowiązkową kobietą fatalną w tle.

Wygląda to trochę tak, jak by Brubaker napisał te tekstyz zamiarem dostarczenia czytelnikom dokładnie tego, czego od niego oczekują. „Macie co chcecie”, krzyczy praktycznie każdy komiksowy dymek „Powiernika diabła”. I w sumie nie ma w tym nic złego, bo fani twórczości tego autora będą usatysfakcjonowani. O ile, oczywiście, nie zorientują się, że ich idol wykonał ten sam „numer” już wcześniej i do tego lepiej.

Dokładnie ten sam zarzut mam w stosunku do rysunków. „Powiernik diabła” to komiks wizualnie solidny. Ale jak się przyjrzeć kadrom bliżej, to widać, że nie brakuje w nich fragmentów rysowanych na skróty. A to twarz bohatera jakaś niewyraźna, a to w dalszym planie coś nie wygląda tak, jak powinno i tak dalej. I znowu, przy „Zaćmieniu” takich niedociągnięć nie było, zatem Phillips potrafi rysować staranniej niż to pokazuje przy „Reckless”.

Absolutnie nie zniechęcam nikogo do „Powiernika diabła”. Raz jeszcze zaznaczę, że przy lekturze każdego tomu cyklu bawiłem się znakomicie, a maniera brubakerowsko-phillipsowa do mnie przemawia. Ponieważ jednak przeczytałem wszystkie wspólne komiksy obu autorów (niektóre więcej niż raz), to wiem, że mają na swoim koncie rzeczy lepsze i bardziej dopracowane. „Reckless” to cykl zbudowany na sprawdzonych, znanych już z wcześniejszych dzieł obu panów, rozwiązaniach. I choć dostarczą nam rozrywki, to niczym nas nie zaskoczą.

Leave a Reply