„Płaszcz i szpony” Ayroles i Masbou [RECENZJA]

Kiedy w kwietniu pisałem recenzję „Indyjskiej włóczęgi”, wspomniałem, że album napisany przez Alaina Ayrolesa jest poważnym kandydatem do miana komiksu roku. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że kilka miesięcy później do sprzedaży trafi pierwszy tom zbiorczego wydania jego najsłynniejszej serii „Płaszcz i szpony”. Fabularnie jeszcze lepszej niż „Indyjska włóczęga”.
Akcja „Płaszcza i szponów” przenosi nas do XVII wieku do fantastycznego świata, w którym ludzie i zwierzęta żyją obok siebie. Para awanturników hiszpański wilk Don Lope de Villalobos y Sangrin i francuski wilk Armand Raynal de Maupertuis podejmują się uwolnienia z rąk piratów syna pewnego bogatego armatora. To proste z pozoru zadanie staje się wstępem do wielkiej przygody, w której nie brakuje ukrytych skarbów (i, obowiązkowo, tajemniczych map), pościgów, intryg, przebieranek, pojedynków, miłości, a nawet przybyszów z innego świata.
„Płaszcz i szpony” to jeden z najlepszych komiksów przygodowych jaki możecie obecnie kupić za pieniądze. Wypełniona akcją oraz humorem awanturnicza opowieść pełna nawiązań do klasyki i popkulturowych cytatów. Ponad 250 stron komiksu przeczytacie jednym tchem, bo tempo akcji ani przez chwilę nie zwalnia, a wydarzenia następują po sobie z taką prędkością, że nie sposób się od nich oderwać. Na dodatek pierwszy tom kończy się sążnistym cliffhangerem powodując, że oczekiwanie na premierę kolejnego tomu będzie prawdziwym wyzwaniem.
Komiks zachwyca również wizualnie. Co ciekawe, „Płaszcz i szpony” to jedyna seria komiksowa narysowana przez Jean-Luca Masbou, francuskiego artystę, który od czasu do czasu bawi się również w scenarzystę. Dziwić może, że przez ponad 20 lat nie udało mu się narysować niczego innego poza przygodami Dona Lope i Armanda, ale kiedy tylko tworzycie komiks i zobaczycie pierwsze plansze zrozumiecie jaki ogrom pracy artysta musiał włożyć w ich wykonanie. „Płaszcz i szpony” to prawie na pewno dzieło jego życia zachwycające kompozycją kadrów, bogactwem detali i przykuwającą wzrok kolorystyką. Komiks, od którego po prostu trudno oderwać wzrok.
Z niecierpliwością czekam na premierę kolejnego tomu. Mam nadzieję, że oba sprzedadzą się na pniu, bo poza 10 tomami głównej serii są jeszcze dwa tomy „prequelowe”, a polski wydawca grozi, że opublikuje je tylko wtedy, gdy „podstawka” przekona do siebie czytelników. Wiecie co robić?