„Ostatnie łowy Kravena” DeMatteis i Zeck [RECENZJA]

Jedna z najlepszych, a zdaniem wielu najlepsza komiksowa przygoda Spider-Mana powraca w nowym, opasłym wydaniu. „Ostatnimi łowami Kravena” debiutuje u nas polska edycja marvelowskiej „Epic Collection” – zbiorczych wydań starszych opowieści o perypetiach najpopularniejszych superbohaterów.
„Ostatnie łowy Kravena” to historia, której nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi komiksu. 6-zeszytowa miniseria Johna Marca DeMatteisa (scen.) i Mike’a Zecka (rys.) opowiada o starciu Pajęczka z jego odwiecznym wrogiem Kravenem. Starciu, które Peter Parker przegrywa i po którym zostaje żywcem złożony w grobie. A Kraven na długie dni przejmuje jego tożsamość, by udowodnić sobie, że jest lepszym Spider-Manem niż Parker kiedykolwiek mógłby być.
Sześć zeszytów miniserii ukazało się w 1987 roku. Zaledwie rok po tym, kiedy świat zachwycił się „Powrotem Mrocznego Rycerza” a Frank Miller udowodnił, że komiksy superbohaterskie mogą być mroczne, poważne i niekoniecznie dla dzieci. „Ostatnie łowy Kravena” są odpowiedzią na tę wizję. Ponurą i brutalną opowieścią o zemście, ale i godności. Upokorzeniu, ale i sile oraz woli przetrwania. Oczywiście, wszystko to przedstawione na miarę komiksowej konwencji sprzed ponad czterech dekad. „Ostatnie łowy Kravena” nie są komiksem tak udanym jak „Powrót Mrocznego Rycerza”, ale przyznaję, że dobrze oparły się próbie czasu. Czytając i oglądając go wiemy, że mamy do czynienia z historią mającą już swoje lata, ale historia ta wciąż budzi emocje.
Edycja „Epic Collection” to już trzecie, po zeszytowym od TM-Semic i zbiorczym w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, polskie wydanie „Ostatnich łowów Kravena”. Najobszerniejsze, a co za tym idzie i najdroższe. Jednak nie jestem przekonany czy jego zawartość usprawiedliwia okładkową kwotę 129,99 złotych.
„Ostatnie łowy Kravena” to sześć zeszytów zajmujących dokładnie 138 stron w albumie liczącym 468 stron. Poza miniserią DeMatteisa i Zecka znajdziemy w nim również jednozeszytówki „Amazin Spider-Mann Annual” #20 i #21, „Spider-Man versus Wolverine” oraz komiksowe paski spod szyldu „Amazing Spider-Man”. Wszystkie razem powinny złożyć się na historię pozwalającą czytelnikom na pełne doświadczenie opowieści o starciu Spider-Mana i Kravena. Piszę, że „powinny”, bo „Ostatnie łowy Kravena” znakomicie się bronią jako samodzielna historia a fakt, że zanim do niej dotrzemy przeczytamy o okolicznościach śmierci Neda Leedsa (pojawiającego się na dwóch stronach miniserii) czy ślubu Petera Parkera i Mary Jane Watson (o którym ze scenariusza „Ostatnich łowów” wiemy, że odbył się niedawno) niczego w tym przypadku nie zmienia.
Brakuje mi w tym wydaniu ciekawych dodatków. Choćby kilku słów na temat okoliczności powstania tej historii, która w jednej z wczesnych wersji miała opowiadać o konfrontacji Batmana z Jokerem zakończonej „śmiercią” Mrocznego Rycerza. Wyjaśnienia dlaczego „Ostatnie łowy Kravena” są ważne i jak znacząca jest ta opowieść z perspektywy historii marvelowskiego uniwersum. A, o tym, że jest wciąż żywa najlepiej świadczy fakt, że kolejni twórcy wciąż do niej powracają (ostatnio Chip Zdarsky w udanej miniserii „Spider-Man: Life Story”).
Owszem, jest wstęp Kamila Śmiałkowskiego, ale kiedy przeczytałem w jego pierwszym akapicie, że na lekcji literatury uczą o tym, że słowo „epicki” oznacza „dzieła zwykle obszerne i pełne rozmachu”, to przestałem traktować go poważnie. Owszem, tego uczą, ale na lekcjach angielskiego. W tym bowiem języku słowo „epic” funkcjonuje jako rzeczownik i czasownik i ma również takie znaczenie. W języku polskim, a przynajmniej tym zgodnym ze „Słownikiem Języka Polskiego”, epicki to przymiotnik pochodzący od „epiki” czyli jednego z gatunków literackich. I tak, wiem, że jego znaczenie w potocznym użyciu się zmieniło, ale na lekcjach literatury raczej tego nie uczą.
Jeśli jesteś hardkorowym fanem Spider-Mana to „Ostatnie łowy Kravena” w wydaniu „Epic Collection” zapewne już masz. Jeśli jednak jesteś standardowym czytaczem komiksów i cenisz miejsce na swoich półkach, to polecam poszukać edycji tej historii opublikowanej pod szyldem „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela”. To co najważniejsze i tak tam znajdziesz, a zamiast prawie 130 złotych wydasz o 100 złotych mniej.