„Młodzi Tytani. Raven” i „Catwoman. W blasku księżyca” [RECENZJA]

To jest super. Kiedy będą kolejne części? Taki słowami moja 10-letnia córka podsumowała lekturę powieści graficznych „Młodzi Tytani. Raven” oraz „Catwoman. W blasku księżyca”. Mnie, osobiście, nie zachwyciły, ale z czterdziestką na karku zdecydowanie jestem poza ich grupą docelową.
Oba komiksy ukazały się pierwotnie w nieistniejącym już imprincie DC Ink, linii wydawniczej zorientowanej na samodzielne, niekanoniczne historie przeznaczone dla nastoletnich czytelników, których anglosasi określają mianem „young adults”. Marka utrzymała się na rynku do końca roku, a z początkiem roku 2020 została przemianowana na DC Graphic Novels for Young Adults i pod tą nazwą funkcjonuje do dziś. „Młodzi Tytani. Raven” i „Catwoman. W blasku księżyca” są pierwszymi tytułami z tego imprintu, którego doczekały się polskiego wydania. A będą kolejne.
Bohaterką pierwszej z wymienionych powieści graficznych jest Raven, członkini Młodych Tytanów, córka demona i ludzkiej matki powołana do życia w 1980 roku przez Marva Wolfmana i George’a Pereza. Omawiany komiks przedstawia ją jako dotkniętą amnezją nastolatkę, która po śmierci matki trafia do nowej rodziny, gdzie próbuje ułożyć sobie życie na nowo, a przy okazji stawia czoła swojej trudnej przeszłości.
Catwoman to postać, której nikomu przedstawiać nie trzeba. Komiks „W blasku księżyca” opowiada o jej dorastaniu, dzieciństwie spędzonym u boku nieodpowiedzialnej matki i jej często skłonnych do przemocy partnerów, ucieczce z domu i przygodach, które sprawiły, że Selina Kyle w przyszłości stała się złodziejką.
Oba komiksy są w sumie dość podobne. Każdy z nich jest historią o dorastaniu i wchodzeniu w dorosłość. W każdym z nich bohaterka finalnie odkrywa swoje przeznaczenie i odnajduje drogę, jaką będzie podążać w dorosłym życiu. A przy okazji doświadcza przyjaźni, uszczypliwości ze strony szkolnych kolegów i koleżanek, pierwszej miłości oraz staje do walki ze złem.
„Młodzi Tytani. Raven” robi to wdzięczniej niż „Catwoman. W blasku księżyca”. Pierwszy z komiksów jest lepiej napisany i dowcipniejszy, a intryga wymyślona przez scenarzystkę Kami Garcię bardziej wciągająca. Opowieść o Selinie Kyle sprawia wrażenie wymuszonej. Zbyt wiele w tym komiksie jest nielogiczności i fabularnych niekonsekwencji. Czytając „W blasku księżyca” miałem poczucie obcowania z historią stworzoną przede wszystkim po to, żeby spełnić wymogi jakie autorka Lauren Myracle otrzymała w excelu od wydawcy. Za dużo w tym komiksie zimnego wyrachowania, a za mało pasji i sympatii dla tytułowej bohaterki.
Oczywiście, mam świadomość, że oba komiksy powstały jako część większego planu mającego wzbudzić zainteresowanie uniwersum DC Comics wśród nowych pokoleń czytelników. Główne bohaterki zostały w nich uwspółcześnione (zarówno mentalnie jak i wyglądowo), w ich otoczeniu pojawiają się postaci LGBTQ (choć scenarzystki nie mają na nie ciekawego pomysłu), a wątki sensacyjne ustępują miejsca obyczajowym. Nie do końca to kupuję, ale – jak zaznaczyłem we wstępie – nie jestem w grupie docelowej.
Oba komiksy natomiast wchłonęła moja 10-letnia córka i jest nimi zachwycona. „Raven” przypadła jej do gustu bardziej niż „Catwoman”, ale do każdej z tych powieści graficznych latorośl wróciła więcej niż raz. I ma ochotę na więcej. Jeśli więc jesteście z mojego pokolenia i myślicie o kupnie tych komiksów dla siebie, zalecałbym ostrożność. Jeśli jednak macie w domu nastolatkę ze słabością do superbohaterów, raczej nie powinniście żałować wydanych pieniędzy.