„Koniec lipca” Rostocka [RECENZJA]

W życiu recenzenta komiksów najbardziej lubię chwile, kiedy biorę do ręki z pozoru niepozorny album, który okazuje się objawieniem. Takim właśnie dziełem jest „Koniec lipca” Marii Rostockiej.
Autorka znana jest już czytelnikom z pełnometrażowego albumu „Niedźwiedź, kot i królik” oraz krótkich historii opublikowanych w antologiach „Szóstka” i „Polish Female Comics. Double Portrait”. „Koniec lipca” jest jej najnowszym komiksem. Zdecydowanie najlepszym.
Akcja albumu toczy się gdzieś na prowincji, w niewielkiej podmiejskiej miejscowości. Dwunastoletni Alek spędza tam wakacje u swojej babci, ale raczej na pewno nie należą one do najbardziej udanych w jego życiu. Staruszka traktuje go obcesowo. Raczej go nie lubi i niespecjalnie się nim przejmuje. Najbliższym towarzyszem Alka jest jej pies, z którym chłopiec chodzi na długie spacery, a których trasa wiedzie koło domu, gdzie mieszka on, jego ojciec, człowiek, którego nigdy nie poznał.
Jestem tym komiksem absolutnie urzeczony. Historia opowiedziana i namalowana przez Marię Rostocką nie tyle uderza w moje czułe struny, ale też została opowiedziana w taki sposób jak lubię. Jest prosta, ale nie dosłowna. Bardzo dużo dzieje się w niej poza kadrami. Rostocka pokazuje zachowania i reakcje bohaterów, ale ich przyczyn i powodów pozwala się nam już domyślać. I tylko od nas, od naszej wyobraźni zależy jak wiele z tej historii wyniesiemy.
Przede wszystkim jednak „Koniec lipca” jest komiksem niezwykle mądrym. To zbudowana na emocjach opowieść o dorosłych, którzy nie są w stanie stanąć na wysokości zadania. I pozbawionych ich wsparcia dzieciakach zmuszonych do samodzielnego szukania sposobów na radzenie sobie z wyzwaniami dorastania. A wszystko to dzieje się w leniwej scenografii letnich wakacji, kiedy słońce zawsze świeci najpiękniej.
Najnowsze dzieło Marii Rostockiej to poważny kandydat do miana polskiego komiksu roku. Dojrzała, przemyślana i poruszająca opowieść o rzeczach ważnych, ale i tych ulotnych. Historia, w której da się wyczuć echa twórczości pisarzy, na których się wychowaliśmy – Adama Bahdaja, Ireny Jurgielewiczowej czy Janusza Domagalika. Mądra, skłaniająca do zastanowienia oraz otwarta na interpretacje. Pozycja obowiązkowa.