„Dorwać Ramireza” Petrimaux [RECENZJA]

Jeśli lubicie kino akcji z czasów boomu VHS i wielbicie Quentina Tarantino, lektura pierwszego tomu „Dorwać Ramireza” będzie dla Was wycieczką do raju. Nicolas Petrimaux stworzył fantastyczny komiks wypełniony akcją, humorem i jeszcze raz akcją.
Jacques Ramirez jest niemową, posiadaczem bujnych wąsów i najlepszym specjalistą od naprawy odkurzaczy w Ameryce. Jest również najniebezpieczniejszym zawodowym zabójcą na świecie. A przynajmniej tak sądzą członkowie pewnego meksykańskiego kartelu mający z Ramirezem niezałatwione porachunki. Wkrótce Jacques Ramirez trafia w sam środek intrygi, w którą obok gangsterów wplątane są dwie piękne złodziejki oraz… prototyp nowego modelu odkurzacza.
„Dorwać Ramireza” to przebój rynku frankofońskiego i najlepszy komiks w niewielkim, jak na razie, dorobku Nicolasa Petrimaux – francuskiego rysownika i reżysera od lat związanego z branżą gier wideo (pracował m.in. w Arkane Studio, formie odpowiedzialnej za niezłe „Dishonored”). Petrimaux jest również maniakiem kina. Jako ośmiolatek próbował nakręcić w domu remake „Powrotu do przyszłości” wykorzystując do tego auto swojego ojca i nasączone benzyną paski papieru (co wywołało popłoch w rodzinie), a w szkole średniej zrealizował, wspólnie z kolegami i koleżankami, nową wersję kultowego „Na fali”. Na swoim koncie Petrimaux ma także krótkometrażowy horror „Allo Zombie”, za który otrzymał nagrodę magazynu „Mad Movies”.
Ta miłość do kina widoczna jest na każdej stronie „Dorwać Ramireza”, komiksu, który fabularnie i wizualnie jest hołdem złożonym filmowym akcyjniakom lat 80. Filmom, których gwiazdami byli Sylvester Stallone, Chuck Norris czy Michael Dudikoff, gdzie źli faceci zawsze nosili wąsy, kobiety były seksowne, a scenariusz przede wszystkim służył jako pretekst do mnożenia kolejnych scen walk, strzelanin i pościgów okraszonych, od czasu do czasu, soczystymi „one-linerami”. I dokładnie takim komiksem jest „Dorwać Ramireza”. Szaloną, pełną wybuchów i zwrotów akcji jazdą bez trzymanki – dynamiczną, dowcipną i efekciarską (w pozytywnym znaczeniu tego słowa).
„Dorwać Ramireza” ma również solidną „obsadę”. Choć najważniejsza w tym komiksie jest pędząca do przodu z zawrotną prędkością akcja, to Nicolas Petrimaux nie zapomniał również o bohaterach, którzy – choć w większości stereotypowi – są sprawnie zarysowani.
Największym atutem komiksu pozostają rysunki. Petrimaux fantastycznie wykorzystuje przestrzeń plansz bawiąc się rozmiarami i rodzajami kadrów, kompozycją i perspektywą. Jako doświadczony filmowiec, stawia na filmową narrację, stąd „Dorwać Ramireza” stoi nie tylko fantastyczną kreską, ale również efektownym kadrowaniem. Bardzo dużo dzieje się na drugim i trzecim planie, a całą opowieść Petrimaux dodatkowo okrasza dowcipnymi reklamami „rzeczy różnych” od odkurzaczy, przez samochody, napoje a na filmach skończywszy, nadając całości prawdziwie „grindhouse’owego” klimatu.
Przyznam, że przy „Dorwać Ramireza” bawiłem się przednio i z niecierpliwością czekam na premierę tomu drugiego (pierwszy kończy się solidnym cliffhangerem). Jeśli macie ochotę na pozbawioną hamulców rozrywkową opowieść, w której pobrzmiewają echa takich filmów jak „Thelma i Louise”, „Mistrz kierownicy ucieka” czy „Tajemniczy blondyn w czarnym bucie”, komiks Nicolasa Petrimaux jest właśnie dla Was.