„Błękit w zieleni” [RECENZJA]

„Błękit w zieleni” to nominowany do Nagrody Eisnera komiksowy horror, który powinien przypaść do gustu wszystkim fanom filmów w stylu „Harry’ego Angela”.
Pochodzący z Indii Ram V. to scenarzysta, który z powodzeniem radzi sobie z pisaniem historii o superbohaterach dla Marvela i DC Comics, jak i z tworzeniem niekoniecznie popowych opowieści adresowanych do bardziej wyrobionego czytelnika. Jedną z nich jest właśnie „Błękit w zieleni” – rzecz o jazzie, rodzinie, ambicji i demonie.
Erik Dieter to muzyk, któremu się̨ nie wiedzie. Gdy wraca do rodzinnego domu na pogrzeb matki, w osobliwych okolicznościach znajduje fotografię nieznanego jazzmana z lat sześćdziesiątych. Próba ustalenia tożsamości tego artysty stanie się̨ obsesją Erika. W miarę jak coraz lepiej poznaje jego historię, Eryk odkrywa, że tajemniczy muzyk odegrał ważną rolę w życiu jego matki, a swój talent zawdzięczał paktowi zawartemu z demonem.
Pomysł na fabułę komiksu nie jest jakoś przesadnie oryginalny. Muzyka i ciemne moce często występują razem, czego dowodzi choćby historia Roberta Johnsona – bluesmana, który, jeśli wierzyć legendzie, w zamian za umiejętność gry na gitarze sprzedał diabłu swoją duszę. W „Błękicie w zieleni” Ram V. powraca do tego motywu rozbudowując go mocno o wątki obyczajowe. Jego komiks to z jednej strony horror, ale nieoczywisty, mocno inspirowany kryminałem dokładnie jak wspomniany przeze mnie we wstępie „Harry Angel” Alana Parkera. Z drugiej, to obyczajowy dramat o rodzinnych sekretach, utraconych miłościach i przegapionych szansach. Nie jest to może specjalnie odkrywcze, ale napisane jest na tyle dobrze, że czyta się z przyjemnością.
Największym atutem „Błękitu w zieleni” są rysunki Ananda RK z kolorami Johna Pearsona. Przywodzące na myśl twórczość Dave’a McKeana kadry przykuwają uwagę od pierwszej, do ostatniej strony. Surowe rysunki, w których szkicowa kreska miesza się z fotograficznym realizmem doskonale współgrają ze scenariuszem Rama V. Ba, są nawet od niego lepsze. „Błękit w zieleni” to przede wszystkim opowieść o jazzie i jeśli ktoś kiedykolwiek jazz narysował, to byli to właśnie Anand RK i Jon Pearson, i za to otrzymali w 2021 roku Nagrodę Eisnera w kategorii „najlepszy rysownik”.
Nie jest „Błękit w zieleni” komiksem, do którego prędko wrócę. Nie jest też najoryginalniejszym czy najlepiej napisanym. Ale ma w sobie coś, co czyni go intrygującym. Ciekawy pomysł, solidną historię, absolutnie fantastyczną oprawę graficzną i muzykę, a takie połączenie nie zdarza się w powieści graficznej zbyt często. Warto poświęcić mu uwagę.