Siódmy tom serii „Batman” zatytułowany „Ostateczna rozgrywka” zakończył się śmiercią Bruce’e Wayne’a. Jednak Batman nie zginął wraz z nim. Gotham wciąż potrzebuje swojego superbohatera, a obowiązki Mrocznego Rycerza przyjmuje na siebie… komisarz Gordon. W albumie „Waga superciężka” Scott Snyder wywraca uniwersum Batmana do góry nogami i wprowadza doń nowego arcyzłoczyńcę.

W „Ostatecznej rozgrywce” Batman po raz kolejny starł się z Jokerem. Jego odwieczny wróg powrócił, by ponownie spróbować zniszczyć Mrocznego Rycerza i jego ukochane miasto Ofiarami toksyny Jokera padli nie tylko mieszkańcy Gotham, ale również członkowie Ligi Sprawiedliwości. Batmanowi ostatecznie udało się pokonać Jokera, ale było to pyrrusowe zwycięstwo. Miasto nie tylko zostało zniszczone, ale również straciło swojego obrońcę. Do czasu.

Potężna korporacja Powers International, która po śmierci Bruce’a Wayne przejęła jego firmę, postanawia stworzyć nowego Batmana. Rolę obrońcy Gotham obejmuje komisarz Gordon, który wyposażony w nowy kostium i potężny sterowany komputerowo pancerz staje do walki ze złem. Bardzo szybko przekonuje się, że obowiązki superbohatera trudno połączyć z obowiązkami wobec potężnej korporacji. Kiedy w Gotham pojawia się nowy przestępca – handlujący supermocami tajemniczy i bezwzględny Pan Bloom, postanawia nieco nagiąć zasadę swojej współpracy z Powers International.

To nie pierwszy raz kiedy Bruce Wayne zostaje zastąpiony w roli Batmana. Po śmierci milionera w czasie wydarzeń „Ostatecznego kryzysu” obowiązki Mrocznego Rycerza przyjął jego dawny pomocnik Dick Grayson (o czym opowiada album „Mroczne odbicie”). Wcześniej, kiedy Bruce Wayne był unieruchomiony po tym jak Bane strzaskał mu kręgosłup, pelerynę i maskę człowieka-nietoperza przywdział Jean-Paul Valley („Knightfall”). Jim Gordon, w przeciwieństwie do nich, nie udaje „klasycznego” Batmana. On jest nowym Mrocznym Rycerzem, wyglądającym inaczej, działającym inaczej i korzystającym z innych środków.

Wbrew pozorom Scott Snyder w „Wadze superciężkiej” nie tworzy niczego szokująco oryginalnego. Jego pomysł na zastąpienie Batmana nowym bohaterem jest kolejnym tego typu zabiegiem w historii uniwersum. Trzeba jednak przyznać, że – mimo absurdalności pomysłu – robi to z wdziękiem. W jego scenariuszu obok dynamicznej akcji nie brakuje humoru i puszczania oka do czytelnika. Pancerz Batmana wygląda jakby wypożyczono go z planu kolejnej produkcji z serii „Appleseed”, James Gordon przechodzi gruntowną metamorfozę w wyniku której z nierozstającego się z papierosami wąsacza przemienia się w napakowanego zabijakę, a Pan Bloom do złudzenia przypomina Slender Mana. Całość czyta się nieźle i szybko, choć – co jest częste przy okazji twórczości Scotta Snydera – na koniec ma się wrażenie, że można było ten komiks napisać lepiej.

Największą bolączką „Wagi superciężkiej” jest poczucie, że album ten zaczyna się w miejscu, w którym się kończy. Wszystkie wydarzenia, których jesteśmy świadkami na blisko 150 stronach komiksu, prowadzą nas do znajdującego się w finałowym kadrze „cliffhangera”. I to wraz z nim, dopiero na ostatniej stronie albumu, rozpoczyna się właściwa intryga. Ponadto Snyder nie wykorzystał do końca potencjału tkwiącego w pomyśle na nowego Batmana. Tylko najmłodsi mieszkańcy Gotham reagują na zmianę w wyglądzie i zachowaniu superbohatera, pozostali zachowują się jakby nic specjalnie się nie wydarzyło. A przecież, co pokazuje jedna z pierwszych plansz komiksu, Batman był i jest najbardziej rozpoznawalnym mieszkańcem miasta i jego symbolem, trudno więc uwierzyć, żeby jego powrotowi na ulice towarzyszyła obojętność gothamczyków.

Przed nami jeszcze tylko dwa tomy serii „Batman” napisanej przez Scotta Snydera i narysowanej przez Grega Capullo w ramach New 52. Po przesadzonej „Ostatecznej rozgrywce” tom „Waga superciężka” daje czytelnikom nieco oddechu przed finałowym starciem pomiędzy Mrocznym Rycerzem i Panem Bloomem, do którego dojdzie w kolejnej części. Mimo zastrzeżeń jakie mam do „Wagi superciężkiej”, po jej kontynuację sięgnę z zainteresowaniem.

Seria „Batman” ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont.

.

Leave a Reply