Długo się czaiłem wokół „Alchenitu” Rafała Spórny. Wszyscy polecali, był na liście życzeń, ale zawsze pojawiały się jakieś inne komiksy, które kupowałem zamiast tego. I to był błąd. O części tamtych tytułów już nie pamiętam, a „Alechnit”, którego nabyłem wreszcie na Komiksowej Warszawie, zostanie ze mną na długo. Bo to znakomity album.
W swoim najnowszym komiksie Rafał Spórna przedstawia alternatywną wizję historii, w której III Rzesza wygrała II Wojnę Światową. A osiągnęła to dzięki tytułowemu alchenitowi – tajemniczemu skalnemu porostowi maksymalnie zwiększający intelektualny potencjał człowieka. Dzięki jego wykorzystaniu Niemcy stali się przemysłową, militarną i alchemiczną potęgą zdolną władać nie tylko Europą, ale również żywiołami a nawet czasem.
Wizja przedstawiona przez Rafała Spórnę jest nie tylko efektowna, ale również precyzyjnie przemyślana. Artysta, który przyznaje się do inspiracji twórczością takich autorów jak Stanisław Lem, Greg Egan, Philip K. Dick, Adama Wiśniewski-Snerg czy Jacek Dukaj, podążył w komiksie drogą autora „Człowieka z wysokiego zamku”. W jednej ze swoich najsłynniejszych książek Philip K. Dick pokazał Amerykę pod niemiecko-japońską okupacją skupiając się jednak nie na przyczynach, a skutkach takiego stanu rzeczy.
Rzeczywistość „Człowieka z wysokiego zamku” to świat, w którym naziści wprowadzili w życie swoje idee. Żydzi i Romowie zostali wymordowani, Słowianie wysiedleni z Europy do Azji, a czystość rasowa, eugenika oraz cenzura są codziennością. Świat stworzony przez Spórnę jest, w moim przekonaniu, nawet atrakcyjniejszy, bo uzupełniony o alchemię obdarzającą wybranych supermocami. A supermoce, jak wiemy, wyjątkowo dobrze prezentują się w komiksowych planszach.
Poza pomysłem wyjściowym i finałem, w którym Spórna do Dicka zbliża się wręcz niebezpiecznie, oba tytuły łączy zapał obu autorów do wykreowania nowej, wiarygodnej rzeczywistości. Do tego stopnia, że obaj twórcy w swoich dziełach nie mają problemu z tym, by na jakiś czas porzucić główny wątek fabularny, po to by pokazać bądź rozbudować elementy fikcyjnego świata.
To przywiązanie do wiarygodności i detali jest tym, co w komiksie Spórny spodobało mi się najbardziej. „Alchenit” to nie pierwsza i nie ostatnia alternatywna wizja w historii, ale zdecydowanie jedna z najbardziej efektownych. Autor nie wyważał otwartych drzwi. Wziął nazistów, alchemię, która (jak wcześniej dowiedli twórcy „Indiany Jonesa” oraz setek telewizyjnych filmów dokumentalnych) znakomicie idzie z nimi w parze, i połączył w nową, intrygującą a przede wszystkim autentycznie angażującą całość.
„Alchenit” również okazale prezentuje się od strony wizualnej. To pierwszy album Rafała Spórny wydany oficjalnie, ale nie pierwszy komiks tego autora, bo te rysuje – jak sam przyznaje – od najmłodszych lat, od momentu, kiedy na łamach „Świata Młodych” przeczytał „Tytusa, Romka i A’Tomka”. Do tej pory publikował jednak własny sumptem zwracając na siebie uwagę choćby takimi albumami jak „Pangea Mazut” czy „Epoch Escape”, w których zaprezentował się, jako artysta konsekwentnie podążający własną drogą twórczą i aktywnie wykorzystujący w swojej pracy możliwości współczesnej technologii.
Jego najnowsze dzieło łączy w sobie tradycyjną kreskę z przeróbką zdjęć na grafikę oraz efektami oferowanymi przez programy graficzne. Rezultat jest niesamowity. Spórna znakomicie panuje nad planszami, a jego realistyczna kreska w połączeniu z iście filmowym kadrowaniem przykuwa uwagę od pierwszego do ostatniego rysunku.
Ubiegły rok na rynku komiksowych nagród zdominował „Festiwal” Jacka Świdzińskiego. Ten – mam nadzieję – należał będzie do Rafała Spórny. „Alchenit” ukazał się w październiku ubiegłego roku, co oznacza, że ma szansę wziąć udział w rywalizacji o Grand Prix tegorocznego MFKiG w Łodzi. I będę trzymał kciuki, żeby tak się stało, bo to komiks świetny, intrygujący, a przede wszystkim inny niż wszystkie. Wydawnictwo Kurc pracuje już na publikacją kolejnego albumu Rafała Spórny i ten już na pewno kupię na premierę.